19 kwietnia 2011

Nowa Zelandia - Tongariro Alpine Crossing

Nie bez powodu trasa trafiła do kanonu najpiękniejszej jednodniowej wycieczki świata - surowe księżycowe krajobrazy okraszone bajkowymi pejzażami o nieprawdopodobnych wprost barwach. Trawers prowadzi przez jęzory lawy, wysokogórskie pustynie, wodospady, cieplice, jeziora kraterowe, lasy, potoki, łąki. A to wszystko wśród trzech czynnych wulkanów: Tongariro, Te Maari i Ngaurohoe, z których ten ostatni znany jest jako Mount Doom w Mordorze z filmowej wersji "Władcy Pierścieni". Jako bazę noclegową wybraliśmy Ohakune, klimatyczne miasteczko jak z "Przystanku Alaska".




Nocleg w Top10 Holiday Park. Polecam sieć - mają znakomite kempingi, warto kupić kartę rabatową - zwraca się już przy pierwszym noclegu i oferuje zniżkę na kolejne. Czteroosobowe Unity są czyste, przestronne, komfortowo wyposażone, a cenowo wypadają jak pokoje dwuosobowe w backpakerniach, w przeliczeniu na osobę lub ciut drożej, w zależności od miejsca. Są dość popularne, więc znając swoją trasę, przy meldunku w jednym miasteczku, poproście w recepcji o rezerwację noclegu w miejscu następnym. 

W Top10 Ohakune trzeba kupić transport na trekking - zawożą do punktu początkowego, po 7-8 godzinach odbierają z punktu końcowego, nie ma innego transportu, nie ma też możliwości powrotu - nawet jeśli ktoś zawróci, nie znajdzie tam swojego busa, chyba że następnego poranka. 


Wyprawa wymaga przygotowania. W ekwipunku niezbędne są: kurtka przeciwdeszczowa i przeciwwiatrowa (na górze solidnie pizga), dobre buty, nakrycie głowy, okulary przeciwsłoneczne, krem z filtrem SPF30, a najlepiej SPF50, zapasy wody, torebka foliowa na śmieci i niedopałki, prowiant (banany, puszki tuńczyka, rodzynki, czekolada - u nas wygrały M&Msy:) Przy kiepskiej pogodzie - kompas, apteczka, rękawiczki i wełniana czapka. Im mniej, tym lżej. Aparat wiadomo - przedłużenie ręki, więc idzie bez gadania ;)



Start wcześnie rano z parkingu Mangatepopo, na który dowożą busy.











Płaski krater południowy (South Crater)





Ngaurohoe, czyli Mount Doom z Mordoru








krater Czerwony (Red Crater) i najwyższy punkt trasy 1886m n.p.m.


W oddali Te wai-whakaiata-o-te-Rangihiroa albo po ludzku Blue Lake, czyli jezioro Błękitne :)






Emerald Lakes - Jeziora Szmaragdowe









Na dole, nad brzegiem jeziora dobry czas i miejsce na przystanek i drugie śniadanie.

Kolejny przystanek po godzinie w Ketetahi Hut, gdzie będą również toalety.




























Trasa:
parking Mangatepopo - Soda Springs 1-1,5h
Soda Springs - South Crater 1h
South Crater - Red Crater 1h
Red Crater - Emerald Lakes 10-20 min.
Emerald Lakes - Ketetahi Hut 1-1,5h
Ketetahi Hut - Ketetahi parking 1,5-2h

19,4km, 1886m n.p.m., 7h marszu. Było warto :))
Wracając do Ohakune snujemy wizje co, jak i w jakich ilościach zjemy. Zaglądamy do sieci NewWorld - do koszyka między innymi wpadają świeżutkie zielone małże nowozelandzkie (2$ za kilogram!).
A przyrządza się je tak:
Składniki (proporcje na oko, to jest szybka, kempingowa kolacja)
- małże nowozelandzkie, otwarte muszle(wszystkie zamknięte wyrzucić)
- szalotka pokrojona w kostkę
- czosnek w plasterki
- drobno posiekane chili
- posiekana natka pietruszki
- sól morska, pieprz
- oliwa (ewentualnie inny tłuszcz)
- białe wino - można zastąpić wodą
Na oliwie podsmażyć szalotkę, dodać czosnek, chili, natkę, sól, pieprz. Po chwili wrzucić małże, zalać winem.  Kiedy buchnie para, przykryć garnek pokrywką, potrząsnąć i gotować pod przykryciem 6-7 minut, co jakiś czas  potrząsając garnkiem.
W tym czasie nakroić pajd dobrego, świeżego pieczywa. Garnek odkryć, powstały sos rozlać do misek, rozłożyć  sprawiedliwie małże, posypać natką i zajadać, maczając pieczywo w sosie :)

Brak komentarzy: